


Nie
brakowało jej niczego. Rodzina Walmsley przez lata zdążyła wyrobić sobie markę. Stali się zamożni, a ich potomkowie nigdy nie brali dodatkowych racji
żywnościowych. Nie musieli także martwić się o przetrwanie, zapewnienie
rodzinie pożywienia, toteż od dziecka skupiali się tylko i wyłącznie na
treningach oraz nauce. Tak samo stało się z Glimmer. Od maleńkiego w jej głowie
tkwił obraz sennych wyobrażeń, kiedy na oczach całego Panem zostaje
ukoronowana, a uroczysty głos informuje, że „Oto zwyciężczyni kolejnych Igrzysk
Śmierci”. W pewnym momencie jednak przestała marzyć, fantazje postanawiając
wcielić w życie. W końcu była niezła. Dobrze radziła sobie z bronią, zdobywała
nie najgorsze oceny, rozwijając spryt oraz niektóre umiejętności, a przede
wszystkim – ludzie ją lubili. Przepadali za pewną siebie blondynką o nieco
onieśmielającym sposobie bycia, a czyż nie o to chodziło w całym tym show? Nie
o zdobycie sympatii?
Czekała
na swoją kolej. Na swój moment, w którym stanie przed całą publicznością,
zgłaszając się na Trybuta. Dumnie wkroczy na scenę, uściśnie dłoń partnerowi
wybranemu spośród chłopców, nie okazując mu zbyt dużo sympatii. Przecież i tak
zginie.
Lata
mijały. Pierwsze Dożynki kazano jej przeczekać, ujarzmiając młodzieńczy zapał,
tłumacząc, że nadal musi stać się lepsza. Niepokonana. Niezniszczalna. Podczas
kolejnej uroczystości sytuacja się powtórzyła. Później również. Glimmer zaczęła
tracić cierpliwość.
Ale
74. Igrzyska niedługo nadejdą i wówczas już nie będzie miała zamiaru czekać.
Teraz pokaże im wszystkim, co potrafi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz