Wiesz, w życiu człowieka przychodzi taki moment, gdy wszystko traci sens. I wtedy są dwa wyjścia. Albo podnosisz się i mimo wszystko wciąż walczysz, albo robisz, co tylko możesz, żeby zapomnieć. Większość wybiera to drugie. Ja też. Bo po co się wyróżniać? Tylko po drodze nie zauważamy jednego — że nie można po prostu wyrzucić z pamięci tego, co było.
Spójrz. Żałosny widok, pierwsze, co pojawi się w twoich myślach. I masz cholerną rację. Ale nie dostrzegasz, że twoje życie jest równie żałosne. Jasne, że nie. Przecież masz się za lepszego od tego starego pijaka. Co on jest wart, pytasz samego siebie, skoro tylko zalewa się w trupa i siedzi w kupie gnoju, która kiedyś przypominała dom. Och, nie zapominajmy — i raz do roku robi z siebie pośmiewisko podczas Dożynek. Wielki mi zwycięzca!
Nie oceniaj.
Igrzyska zmieniają. Nie masz pojęcia co to znaczy, więc nie rób tu idiotycznej, przemądrzałej miny, jakbyś wszystko rozumiał. I pamiętaj… Ktoś, kto raz zabił, na zawsze pozostanie mordercą.
Przyglądasz mu się — przez moment zaledwie — i odwracasz wzrok. Po co tracić czas na kogoś takiego? Znasz go, każdy tutaj go zna. Ileż to razy widziałeś go, zataczającego się, z butelką w ręku! Ludzie odsuwali się tylko, nie chcąc mieć z nim wiele wspólnego. Gdyby nie Głodowe Igrzyska, byłby nikim. Jednym z górników, każdego dnia wracających do kopalni, by zarobić na chleb dla rodziny. Głodowe Igrzyska sprawiły, że znaczy mniej niż oni. Patrząc na wrak człowieka, nikt nie pamięta o dawnej chwale. Kolejne litry alkoholu, które w siebie wlewa, nie poprawiają wizerunku, do którego wszyscy przywykli. Pijak. Szaleniec. Bezużyteczny. Ale na takich jak on trzeba uważać. Kto wie, co to się temu kłębi we łbie? Nie zdajesz sobie sprawy, kim jest naprawdę. Jaki potrafi być na trzeźwo. Bo, wbrew pozorom, to diabelnie inteligentny i przebiegły człowiek, a na dodatek… Genialny aktor. A ty tylko ułatwisz mu sprawę — przecież nawet do głowy nie przyszło ci, że myśli coś innego niż mówi, nieprawdaż…?
Nie lekceważ szaleńców.
Gówno prawda, że każda gra ma swojego zwycięzcę. Albo — niech ci będzie. Ale w Głodowych Igrzyskach nie jest nim żaden z trybutów. Ten, kogo nazywają wygranym, to ten, który przegrywa wszystko: siebie i swoje nic niewarte życie. Tylko jak już to sobie uświadamiasz, jest za późno, żeby wrócić i zdechnąć na cholernej arenie.
Rodzina? Miał. Matkę, brata. Nawet dziewczynę. Od zakończenia show do ich pogrzebu nie minęły dwa tygodnie. Kapitol nie znosi sprzeciwu. Kapitol nie pozwala na kpiny z władzy. A tym, którzy próbują… Bez wahania pokazuje, gdzie ich miejsce.
Nie zapominaj, że możesz skończyć jak on.
HAYMITCH ABERNATHY
LAT TRZYDZIEŚCI DZIEWIĘĆ
MIESZKANIEC DYSTRYKTU DWUNASTEGO
ZWYCIĘZCA PIĘĆDZIESIĄTYCH GŁODOWYCH IGRZYSK
[A bu, raczej się już znamy. Haymitch nie taki straszny jest, jak go niektórzy malują, toteż do wątków i nawet do powiązań ewentualnych zapraszam.]
[Jeja :D Jak ja go lubię :D Dobra przyznam się szczerze i bez bicia. Nie mam pomysłu :(( Ale może ty coś masz? Wtedy z chęcią zacznę :)]
OdpowiedzUsuń[ Przez to że Cass jest wszędzie to mogą spotkać się w każdym miejscu i o każdej porze. :D]
OdpowiedzUsuń[No więc może być tak iż Cass będzie np. W lesie siedziała sobie na ziemi i medytowała a ten no nie wiem... Nie zauważy jej i potknie się o nią? :>]
OdpowiedzUsuń[Dobra to zacznę :D]
OdpowiedzUsuńPoprawiłam ramiączko plecaka i ruszyłam biegiem przed siebie. Matka znów przyprowadziła do domu jakiegoś idiotę i coś czułam iż długo sobie nie pośpię. Było koło szóstej i dystrykt budził się do życia. Biegłam dosyć długo aż w końcu usiadłam na jakimś drzewie. Wyciągnęłam z plecaka wodę i wypiłam pół butelki. Już po kilku minutach biegu zdecydowałam że tym razem udam się w bardziej nieznane mi tereny. moim celem była Dwunastka. Byłam już blisko. Powoli zaczynały się lasy a to oznaczało iż muszę być blisko swojego celu. Zarzuciłam plecak z powrotem na ramiona i ruszyłam biegiem. Po drodze rozglądałam się w poszukiwaniu Strażników. Widać głupi ma zawsze szczęście. Nigdzie ich nie widziałam. Po kolejnych kilku godzinach dotarłam do celu. Zwolniłam i zaczęłam przechadzać się między ludźmi. Patrzyli na mnie krzywo, jednak ja szłam dalej. Po kilku minutach zaczęłam słyszeć za sobą rozmowy. Nie słuchałam tych ludzi tylko przyglądałam im się. Miałam ochotę usiąść, zamknąć oczy i odprężyć się po prawie całym dniu biegu.
Patrzyłam an tych ludzi i powoli zaczynałam się ich bać. Patrzyli na mnie jakby chcieli mnie zabić.
OdpowiedzUsuń- Jestem Cass.
Kiedy z tłumu wyłonił się jakiś mężczyzna odruchowo się cofnęłam. On tez miał ten szaleńczy błysk w oku. A może to tylko moja wyobraźnia?
Szybko podeszłam do mężczyzny. Byłam przerażona. Poszłam za nim. Nie wiedziałam gdzie idziemy ani co będzie chciał zrobić jak dotrzemy na miejsce. Z sekundy na sekundy bałam się coraz bardziej tego miejsca i tych ludzi. Po kilku chwilach odezwałam się cicho.
OdpowiedzUsuń- Gdzie mnie pan prowadzi?
-Ja... Ja nie wiedziałam że oni tak zareagują.
OdpowiedzUsuńNie sądziłam że ludzie mogą być tak niegościnni. A ja tylko chciałam poznać coś nowego. Dotrzeć tam gdzie jeszcze nie byłam.
[Tak, chcę wątek z Haymitchem, jak pisałam już wcześniej, ale komentarza nie dodało. Więc tak - H. uda się do 11 w jakimś tam celu i przy okazji wycieczki do sadu (miejsca pracy Rue), ta zrzuci na niego kosz z jakimiś owocami i buum! Mamy gotowy wątek ^^]
OdpowiedzUsuń[Niby coś mam, ale czy jest to sensowne... Zapewne problem tkwi w tym, że Haymitch może nie dysponować takimi pokładami dobroci, aby nie wywalić ze swojego domu Clove, która wpadnie tam bez wyraźnego zaproszenia (nielegalny pobyt w jakimś miejscu + Strażnicy Pokoju + bezczelność Clove = ucieczka w bliżej nieokreślonym kierunku). Jeśli jednak podobny pomysł mógłby być... Kamień mi z serca spadnie, ot.
OdpowiedzUsuńMożemy również wykombinować coś z pogawędką dotyczącą Głodowych Igrzysk - Clove zapragnie przeprowadzić ''wywiad'' z jakimś zwycięzcą, aby móc lepiej się przygotować do swego ewentualnego wystąpienia c:]
[Jak najbardziej pasuje. Aż zaczynam mu współczuć - biedak chyba nie doczeka się chwili spokoju :D.]
OdpowiedzUsuńW tym momencie poczułam jak narasta we mnie gniew.
OdpowiedzUsuń- Z Jedynki, ale panu chyba nic do tego. Prawda?
Dogoniłam go szybko i teraz szliśmy ramię w ramię. Jak on miał zamiar być taki to ja odwdzięczę się tym samym. A co? Nie wolno?
-Dziękuję. - weszłam do środka i nie za bardzo wiedziałam co zrobić. Czułam się dziwnie. Z jednej strony wiedziałam że powoli powinnam wracać do domu a z drugiej byłam okropnie zmęczona. Marzyłam o tym żeby położyć się spać.
OdpowiedzUsuń[Ach, dziękuję za miłe przywitanie i również kłaniam się nisko. Szczerze mówiąc, wolałabym abyś Ty wybrała postać, którą lepiej będzie Ci się prowadziło w wątku z Katniss. Także więc wybór pozostawiam Tobie :)]
OdpowiedzUsuńKatniss
Podeszłam do stołu i nalałam do drugiej szklanki trochę alkoholu. Zasadniczo nie piłam, jednak od czasu do czasu można było. Chwyciłam szklankę i wypiłam wszystko jednym duszkiem. Faktycznie okropne w smaku, ale od razu postawił mnie na nogi. Odstawiłam szklankę i rzuciłam się na krzesło.
OdpowiedzUsuń-Na razie muszę odpocząć. A potem zobaczy się. zależy gdzie mnie nogi poniosą.
OdpowiedzUsuńRodzice chyba przyzwyczaili się do faktu że często znikam. A nawet jeśli nie to już niedługo mieli się przyzwyczaić. W końcu nie mogłam bezmyślnie czekać na swój koniec w czasie Igrzysk. Trzeba było uciekać.
- Dzięki.
OdpowiedzUsuńFaktycznie niektórzy Strażnicy byli gorsi niż karaluchy. Chwyciłam butelkę i znów nalałam sobie alkoholu do szklanki. Tym razem nie wypiłam wszystkiego od razu. Musiałam się gdzieś zatrzymać. Tak żeby ludzie przestali gadać.
[Mi to tam obojętne, ale zacznijmy z tym fajnym panem ;D]
OdpowiedzUsuń- Dobra pora na to niezręczne pytanie. Moge tu przenocowa? Prześpię się kilka godzin i rano mnie nie będzie.
OdpowiedzUsuńBawiłam się szklanka nie patrząc mu w oczy.
-Dzięki. - wypiłam resztę ze szklanki, chwyciłam plecak i wbiegłam na górę. Faktycznie nie było zbyt ładnie, ale lepsze to niż spanie na gałęzi drzewa, no nie? Szybko zrobiłam sobie miejsce i połozyłam sie na rozklekotanej kanapie.
OdpowiedzUsuńSzybko zasnęłam. Cóż, całodzienna wędrówka potrafiła zmęczyc człowieka. Kiedy otworzyłam oczy za oknem było szaro. Zbliżał się świt. Wstałam ociężała z łóżka. W głowie mi trochę huczało. Chwyciałam plecak, który leżał całą noc rzy kanapie i po cichu zeszłam na dół. Mężczyzna jeszcze spał. Wyciągnęłam z plecaka kartkę papieru i kilka rzeczy w tym długopis. Szybko nabazgrałam na papierze:
OdpowiedzUsuń" Dzięki za nocleg, tu jest zapłata. Mam nadzieję że nie przyspożyłam ci kłopotów. Może kiedyś jeszcze się spotkamy. Cass."
Szybko schowałam długopis i wyszłam na palcach z domu. na dworze wypuściłam powietrze. Nawet nie zdawałam sobie sprawy że wstrzymywałam powietrze. Ruszyłam nieśpiesznym krokiem przed siebie.
[To co? Może coś nowego? :>]
OdpowiedzUsuńPięknie, po prostu pięknie. Kolejna kłótnia z matką. Niewiele myśląc wybiegłam do pokoju, wzięłam spakowany już plecak i wybiegłam z domu. Nie przychodziło mi do głowy żadne odludne miejsce gdzie mogłabym się wyciszyć i odpocząć. Biegłam po prostu przed siebie. Kiedy niebo zaczęło szarzeć postanowiłam odpocząć. Weszłam szybko na jedno z drzew i ułożyłam się w miarę wygodnie. Nie spałam długo. Kiedy się obudziłam było cholernie ciemno. To mnie nie powstrzymało przed tym żeby zeskoczyć z drzewa i biec dalej. Biegłam tak długo aż w końcu znalazłam się w Jedenastce. Zatrzymałam się i wyciągnęłam z plecaka jedzenie. Kiedy zjadłam ruszyłam powoli przed siebie.
OdpowiedzUsuńCzy miałam papiery? Jasne że nie. Nigdy ich nie miałam. Musiałabym spędzac pół dnia na ich załatwianu. Wolałam się chowac niż być gdzieś legalnie dlatego kiedy zobaczyłąm Strażników od razu schowałam się za jakieś pudła. Jednak chyba ktś mnie zauważył, bo zobaczyłam jak jakiś mężczyzna obarca się w moją stornę i przygląda mi się intensywnie. Rozpoznałam w nim po dłuższej chwili mężczyznę, któego poznałam ostatnio w Dwunastce. Spojrzałam na niego błagalnie. Miógł mi drugi raz uratowac tyłek.
OdpowiedzUsuń